poniedziałek, 10 listopada 2014

A.S. Girard/M.A. Girard, Perfekcyjna kobieta to suka

Książka o intrygującym tytule, autorstwa dwóch francuskich bliźniaczek, stanęła na mojej półce jakiś czas temu i była jedną z najbardziej wyczekiwanych pozycji. Teraz wiem, że moje zniecierpliwienie przed jej zakupem było nad wyrost, bo książka nie wniosła nic nowego w moje kobiece nie perfekcyjne życie.
Czekałam mocno na tę książkę od momentu gdy zobaczyłam jej zapowiedź. Pomyślałam: to jest coś dla mnie, na pewno – i tak mocno, jak na nią czekałam, tak mocno się zawiodłam. 650000 egzemplarzy! Francuski bestseller – biło po oczach z okładki, więc ja sobie ją zakupiłam. Spodziewałam się zabawnego, mądrego, ale lekkiego poradnika, w którym bym odnalazła choć w małej części siebie i pozwoliłby choć trochę nakierować mnie, jak być perfekcyjnie nie perfekcyjną. Tymczasem w rękach trzymałam śmieszną tylko momentami, mało elokwentną i mało ciekawą książkę napisaną jakby na siłę. Zamiast czuć się ze sobą lepiej, po przeczytaniu książki czułam się jeszcze bardziej nie perfekcyjna, a to nie tak chyba miało być. Autorki nie są Polkami, książka nie powstawała w polskich realiach, a polski styl życia mocno różni się od tego w Europie Zachodniej. Potrzebny był więc jej przekład na te polskie warunki, jest więc możliwe, że to co w tej książce było dobre, gdzieś się w tych zmianach zatraciło. W naszym kraju, w życiu polskich kobiet filozofia tej książki nie znajdzie dobrego odzwierciedlenia. 

Trzeba przyznać, że książka napisana jest w bardzo przystępny sposób, nie ma za dużo treści, czyta się ją zatem bardzo szybko – całość zajęła mi maksymalnie 2 godziny (w tym zawiera się też spacer z psem), więc nawet nie zdążyłam zmęczyć oczu. Jest ona łatwa do czytania mimo że trochę rzeczy jest zagmatwanych, punkty i podpunkty wielokrotnie łączą się w znany tylko autorkom, bądź tłumaczowi sposób. Dla mnie kilkukrotnie jest to pajęczyna niezrozumiałych i przypadkowych następstw. Miałam też wrażenie, że momentami pisane to było na siłę, aby tylko „coś” zapełniło stronę i to wszystko. Bardzo sympatycznym elementem książki są „wstawki”. Trzy „bony na dyspensę od obowiązku małżeńskiego”, czy trzy „bony na weto”. Do wycięcia i ewentualnego użycia dla zabawy w życiu – może ktoś z nich skorzysta.  Każdy z rozdziałów rozpoczyna się też nową zasadą – niektóre z nich, a jest ich w sumie 30, są nawet znośne i można je potraktować jako pozytywny punkt zaczepienia. 

Prowokujący tytuł, fajna okładka  - to jest akurat to, co mocno przykuwa uwagę. Jednak w książce najważniejsza jest treść! Poradnik przetrwania dla normalnych kobiet – czytamy dalej. Z tego wynika, że ja chyba nie jestem normalną kobietą, bo ten poradnik w ogóle do mnie nie trafił. Całe WOW, jakie pojawia się przy okładce i pierwszą stycznością z tą pozycją, niestety znika w trakcie czytania. Sama na tę okładkę dałam się nabrać – kupiłam tę książkę. Teraz wiem, że jest jedną z tych, które mogę przeczytać, ale w swojej biblioteczce mieć nie muszę. Zdarzyło się inaczej – nie będę z tego powodu robić nie wiadomo jakiej tragedii, bo i jest coś co wpadło mi w tej książce w oko i spodobało się: „Skoro perfekcyjna kobieta jest suką, książę z bajki jest skurwielem! Bo w przeciwieństwie do perfekcyjnej kobiety … w ogóle nie istnieje.” Na tym myślę zakończymy. Niebawem recenzja kolejnej pozycji Wydawnictwa Feeria z tej samej tematyki - już nasza polska i muszę przyznać, że dużo lepsza. Pamiętajmy, co polskie to nie znaczy, że złe! :)

Podsumowanie:
Autor: A.S. Girard/M.A. Girard
Tytuł: Perfekcyjna kobieta to suka. Poradnik przetrwania dla normalnych kobiet
oprawa: miękka
Wydawnictwo: Feeria
Ocena Czytanie uszczęśliwia: 5/10
Książkę można kupić w Empiku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz