Dwa ciała pływające w pontonie – praktycznie od tego rozpoczyna się
śledztwo Wallandera i jego ekipy w tej części. Później to zagadka innego
morderstwa jest głównym wątkiem, która to pociąga za sobą za sobą niebywałe
wydarzenia w życiu komisarza. To, jak
później rozwija się śledztwo i co z tego wyniknie, to niesłychany majstersztyk
twórczy Mankella. Choć oczywiście w książce można odnaleźć pewne
niedociągnięcia, punkty do których można by się przyczepić, to nie wpływają one
bardzo na całościowy odbiór tej pozycji.
Książka, jak to w przypadku każdej Mankella, przemyca odrobinę historii Łotwy i sytuacji polityczno-społecznej tego
kraju, jaka jest w niepewnym i ciężkim dla niego czasie. Muszę jednak przyznać,
robi to trochę zawile i nie do końca w prawidłowy sposób można to dobrze
odczytać. Wydaje mi się, że można też wiele rzeczy źle zinterpretować i później
mieć krzywy obraz dawnej rzeczywistości. Wiadomo – to książka, całość to
fikcja, a zabiegi mające na celu wplecenie do tego trochę autentycznych wątków
nie powinny ich odkształcać. Tutaj mam wrażenie, że trochę to zrobiły.
Co mnie z pewnością przyciągnęło do książki to rzecz bardzo
poboczna, ale dla promocji ważna. Jest to bardzo intrygująca, mroczna i nierzeczywista
okładka z kościotrupem na brzegu rzeki, jeziora, morza (niepotrzebne skreślić),
który wsparty jest na jakimś badylu, choć odczucie jest takie jakby na nim
przysiadywał. Oczywiście w opowieści nie zabrakło mistrzowsko budowanego napięcia, a
niepewność i strach Wallandera udzielają się w pełni czytelnikowi. W dodatku
nierzeczywistość wydarzeń, jaką odczuwa komisarz mocno wpływa na odbiór
książki - a wszystko to idealnie łączy się ze wspomnianą okładką.
Po przeczytaniu pierwszej części przygód Kurta Wallandera
byłam zniesmaczona trochę, bo to nie był Mankell, którego znałam. Jednak autor
widać, że z każdą kolejną częścią swojej historii o szwedzkim policjancie – rozwija się i idzie, co
ważne, w dobrym kierunku. Psy z Rygi to wciągająca i niemal detektywistyczna,
zawiła fabuła, pościgi „cieni” i w tym wszystkim zagubiony Wallander –
Wallander, który w międzyczasie zakochuje się w żonie swojego łotewskiego
znajomego. Początek nie zapowiada tak intensywnej i ciekawej historii. W
momencie, gdy czytelnikowi wydaje się, że nic się nie dzieje wszystko rusza z
kopyta. Muszę przyznać, że takiego tworzenia napięcia akurat po Mankellu się
nie spodziewałam. Siedziałam z nosem w książce do późnych godzin nocnych,
wczytywałam się w konspiracyjne ruchy komisarza i jego łotewskich „przyjaciół”.
Tylko w trakcie czytania powstaje pytanie: który z nich jest takim prawdziwym, godnym zaufania przyjacielem? Do
końca nie wiadomo kto jest dobry, kto jest zły. A ostatnie wydarzenia w książce
są świetną okrasą dla całej opowieści.
Wiem też, że sposób prowadzenia historii nie każdemu może
się spodobać i może jeszcze jakiś czas temu sama bym tak na to przychylnie nie
patrzyła. Co mnie trochę denerwowało to niezdecydowanie i „biadolenie”
Wallandera, który zagubiony na Łotwie działał pomagając Bajbie. W ciągu kilku
dni komisarz zakochuje się, przedziera się w następstwie tego przez jakieś
granice, na lewym paszporcie, rzuca swoje życie, naraża karierę dla kobiety,
którą zna może raptem może z 10 dni. Na początku tłumaczone jest to
szacunkiem do kolegi po fachu, który zginął. Później otwarcie wszelkie
działania Wallandera tłumaczone są Bajbą. Jakby nie patrzeć trochę to naciągane, ale można na to spokojnie przymknąć oko.
Podsumowanie:
Autor: Henning Mankell
Tytuł: Psy z Rygi
oprawa: miękka
Wydawnictwo: W.A.B
Ocena Czytanie uszczęśliwia: 8/10
Autor: Henning Mankell
Tytuł: Psy z Rygi
oprawa: miękka
Wydawnictwo: W.A.B
Ocena Czytanie uszczęśliwia: 8/10