środa, 12 marca 2014

Katarzyna Michalak, Bezdomna

Gdy sięgałam po Bezdomną  wiedziałam, że to nie jest łatwa książka, nie porusza lekkich tematów, ale nie spodziewałam się takiego tąpnięcia. Książka jest niesamowita i choć porusza sferę bardzo ciężką, która jakby jest zrzucana na margines naszego społecznego życia i nie mówi się o niej tak dużo, jak powinno. Przy tak wielkim natężeniu silnych odczuć, czyta się ją jednym tchem i nie czuje się tego ciężaru gatunkowego  problemu/problemów, o których mówi. Mimo to po zakończeniu – ma się pełną i obrazową świadomość ich istnienia. Ma ona bowiem na celu nie tylko inne spojrzenie na bezdomność, ale również na problem nie jednej kobiety – depresję poporodową. A tak naprawdę, to każda bezdomność ma swoją historię i jest ich z pewnością bez liku. W tej książce poznajemy jedną z tych, która może dziać się równie dobrze obok nas.
 
„Bezdomna” porusza, wzrusza, ujmuje za serce. Możliwe, że oddziałuje na mnie tak mocno, ze względu na to, że wśród moich przyjaciółek i mojej rodziny pojawiło się tyle maleńkich istot, a także dlatego, że wiem jak bezlitośni mogą być ludzie i media (krótki wątek, ale jakże ważny dla zakończenia), ale wydaje mi się, że każdy po przeczytaniu miałby podobne odczucia. Po zakończeniu czytania tej mocno kobiecej książki, nie potrafiłam przeczytać epilogu, który znalazł się na jej końcu. Płacz, niedowierzanie i poczucie niesprawiedliwości nie pozwalały mi na to. Dopiero po pewnym czasie przeczytałam epilog i … ponownie zalałam się łzami.  Ta książka to coś w rodzaju spowiedzi osoby, która została skreślona przez społeczeństwo, przez najbliższych, a także przez samą siebie, choć tak naprawdę w dużej mierze na to nie zasługiwała. Co rzuciło mi się w oczy to próba wplecenia sytuacji z naszego realnego świata. Myślę, że nikt nie będzie miał problemu by je w tej książce odnaleźć. Tutaj właśnie mam małe „ale”, bowiem pisząc o niesprawiedliwości mediów, broniąc osoby, która zrobiła, to co zrobiła, wydaje się jakby wyrok na tę drugą. Tę drugą historię, którą my - w prawdziwym życiu - też znamy z mediów, a nie znamy jej od „wewnątrz”, i która równie dobrze może być umiejętnie zmanipulowana - o tym przecież pokazuje historia książkowej Kingi.

Oprócz kobiet będących w ciąży, planujących ciążę, bądź kiedykolwiek chcących mieć dzieci tę książkę powinni według mnie przeczytać chyba wszyscy – przyszli ojcowie, dziadkowie, ciotki, wujkowie … etc. Problem depresji/psychozy poporodowej może dziać się blisko nas za ścianą, w domu obok, może spotkać naszych najbliższych. Bezdomność, do której nawiązuje tytuł jest tylko pochodną pewnych wydarzeń w życiu bohaterki, ale zupełnie podobnie może być w rzeczywistości. Ta książka, choć opowiada o nierealnej historii, może być przestrogą w rzeczywistym życiu i choć rozegra się może w inny sposób, podłoże i towarzyszącą temu tragedię będzie miała podobne. Ja bardzo, ale to bardzo cieszę się, że trafiłam na nią, że przeczytałam i mam świadomość, że pojawienie się dziecka na świecie może przynieść nie tylko ogrom szczęścia, ale niewytłumaczalne zachwiania psychiczne u matki maleństwa. Tak jak Kinga i Asia walczyły o to by uratować choć jedno istnienie, choć jedną kobietę, czy nowo narodzone dziecko, tak myślę, że ta książka może pomóc tego dokonać równie dobrze. Co należy zrobić? Przeczytać ją i otworzyć oczy na problem depresji poporodowej, a co ważne nie osądzać nikogo bezpodstawnie. Ja osobiście autorce - Pani Katarzynie Michalak, za napisanie tej książki życzę wielu nagród  i to nie tylko za świetny kawałek literatury, ale przede wszystkim za poruszenie bardzo ciężkiego tematu i otwarcie na niego naszych oczu. 
 
Podsumowanie:
Autor: Katarzyna Michalak
Tytuł: Bezdomna
oprawa: miękka
Wydawnictwo: Znak,  rok wyd. 2013
Ocena Czytanie uszczęśliwia: 10/10
Książkę można nabyć TU

środa, 5 marca 2014

Matthew Quick, Niezbędnik obserwatorów gwiazd

Gdy zaczęłam czytać Niezbędnik obserwatorów gwiazd, pomyślałam: Dziewczyno, coś Ty kupiła, to przecież dla młodzieży. I rzeczywiście – książka moim zdaniem idealnie wpasowuje się w tematykę nastolatków. Nigdy nie pociągała mnie rzeczywistość amerykańskiej młodzieży, szkolnych drużyn sportowych, tak chętnie wykorzystywanych w serialach i książkach dla młodych ludzi, dlatego też z dużym dystansem podeszłam do tej książki od pierwszych jej rozdziałów. Jej dość wyraźny przekaz moim zdaniem można dopiero odnaleźć na samym jej końcu. Tak jakby od samego początku autor chciał przygotować czytelnika na tą najmocniejszą dawkę emocji zawartą w ostatnich rozdziałach.
 
„Niezbędnik…” to historia Finley’a, licealisty, koszykarza z małego miasteczka opanowanego przez mafię, który jedyne o czym marzy, to wyrwać się z niego. Poznajemy nie tylko codzienność młodych ludzi z takiego miejsca, ale również możemy zobaczyć Stany Zjednoczone z zupełnie innej strony, bo ten kraj, to nie tylko Manhattan, Nowy York czy inne mocno kreujące cudowny obraz Ameryki miejsca. Tak naprawdę takich miast, miasteczek jak Bellmont jest w USA wiele, a książka ta pokazuje niełatwą codzienność życia w takim miejscu. To jednak nie jest w niej najważniejsze. „Niezbędnik…” to przede wszystkim opowieść o lojalności, stracie i podejmowaniu niezwykle trudnych decyzji w młodzieńczym wieku. Finley, którego życie nie oszczędzało jest bardzo mądrym chłopcem, kochającym swoją dziewczynę i oddanym swojemu przyjacielowi, który spada mu niemal z kosmosu  - dosłownie i w przenośni. I choć Russ mocno wpłynie na jego życie, poprzestawia jego poukładane już plany, to jednak da mu coś, czego mu brakowało – możliwość odnalezienia tego, co w życiu najważniejsze. Akcja tej powieści rozwija się długo, czasami miałam wrażenie, że aż za długo, jednak końcówka – wbija  w fotel, kanapkę, łóżko, krzesło czy coś innego, gdziekolwiek książkę czytacie i tak naprawdę to właśnie ta końcówka nadaje tej książce sensu i mocy. Tak naprawdę problemy w niej poruszane są na tyle uniwersalne, że nie tylko młodzi ludzie mogą po nią sięgać, ale również dorośli znajdą coś dla siebie. 

Jestem pewna, że podobnie jak pierwsza książka tego autora – Poradnik pozytywnego myślenia, „Niezbędnik…” zostanie zekranizowany i powstanie zapewne film dla młodzieży. Co do samej powieści, to historia Finley’a sama w sobie czyta się naprawdę dobrze i to też jest duży plus, jeśli chodzi o czytającą młodzież. Tak naprawdę, dzięki lekkiej i przystępnej fabule, można na nią poświęcić popołudnie w sobotę, bądź niedzielę i to wystarczy. Na końcu powieść bardzo chwyta za serce i sama kończąc ją nie potrafiłam powstrzymać łez, to jednak mam oczywiście do niej jakieś „ale”. Według mnie „Niezbędnik…” w większej swojej części, choć mówi o niełatwych sprawach, jest trochę jakby za bardzo banalny, ale … myślę też, że końcówka wynagradza wszystko. Co dla mnie jest też zaskoczeniem i to pozytywnym, pozycja ta kończy się raczej w miejscu, w którym czytelnik nie spodziewa się, że zakończy swoją przygodę z tą powieścią. Ma się wrażenie, że historia ta powinna potrwać jeszcze ciut dużej, ale myślę, że pozostawiony z tym czytelnik po prostu sam w sobie spróbuje odnaleźć zakończenie.

Podsumowanie:
Autor: Matthew Quick
Tytuł: Niezbędnik obserwatorów gwiazd
oprawa: miękka
Wydawnictwo: Otwarte,  rok wyd. 2013
Ocena Czytanie uszczęśliwia: 7/10
Książkę można nabyć TU

poniedziałek, 24 lutego 2014

Charlotte Link, Echo winy

Patrząc na całokształt Echo winy, Charlotte Link, jest to podzielone na trzy części, mocne ukazanie emocji matki związanych ze stratą dziecka. Wątkiem przewodnim thrillera są morderstwa małych dziewczynek na tle seksualnym. Całą sprawę poznajemy nie od strony śledztwa prowadzonego przez policję, a od strony kobiet, które tego doświadczyły. Poznajemy też ten proceder od samego początku i tak naprawdę możemy z tego czerpać również wiedzę, bo może i nie wszystkie aspekty zostały ukazane, ale z pewnością, to co pojawia się w pozycji Echo winy może uczulić na przyszłość.W książce wątki poszczególnych morderstw przeplatają się z tym głównym – rozterkami Virginii – matki 7-letniej Kim i żony robiącego karierę polityczną bankowca Fryderyka. Całe jej życie zostaje wywrócone do góry nogami, a wpływ mają na to pewne wydarzenia z przeszłości, ale i również małżeństwo, któremu zatonęła łódź, a któremu kobieta pomaga. Kulminacją wszystkiego jest natomiast zaginięcie córki. 

Muszę przyznać, że nie od razu przekonałam się do tej książki. Na samym jej początku wręcz nie mogłam znieść tych wspomnianych już przeplatających się wątków, ponieważ według mnie nie było to do końca umiejętnie zrobione. Za dużo postaci, za dużo opisów, za dużo wydarzeń i wszystko to rzucone na raz – szło się trochę zagubić, nie czytało się tego wybitnie płynnie i lekko. Gdy ten problem jakoś się rozmył, bardzo mocno irytować zaczęła mnie Virginia, o jak mocno mnie ta kobieta denerwowała, miałam ochotę rzucać książką. Zupełnie nie rozumiałam jej rozumowania, postępowania i grała mi na nerwach każdym swoim ruchem. Natomiast, gdy w pewnym momencie akcja bardzo mocno się rozwinęła i przyśpieszyła nie mogłam od książki się oderwać. Byłam niecierpliwa i aż nie nadążałam z czytaniem, a ciekawość posuwała mnie o tego, że spoglądałam na drugą stronę, żeby dowiedzieć się choć odrobinę, jak się akcja rozwinie. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek podglądała do przodu, co się będzie działo, co przyniesie tak naprawdę kolejne kilka zdań. W dodatku towarzyszyło temu niezwykłe napięcie, aż sama nie mogę wyjść ze zdziwienia. 

Podsumowując – nie można zniechęcać się do tej książki, ponieważ myślę, że końcówka wynagradza trochę jej nie najlepszy początek. Tym bardziej odradzam odłożenie książki po kilkudziesięciu pierwszych stronach. Jest to thriller mocno zagłębiający się w ludzką psychikę i tragedię osobistą kobiet, widzimy ich bezradność i roztrzaskany na najdrobniejsze kawałeczki świat po stracie dziecka, ale także poznajemy historię Virgini, której przeszłość nie pozwala korzystać w pełni z życia i gdy poznajemy jej historię dowiadujemy się czym jest tytułowe ‘echo winy’. W dodatku warto po nią sięgnąć dla tego zaskoczenia, które pojawia się na samym jej końcu. Od początku książki nawet nie pomyślałam, że pedofil – morderca to ta osoba!

Podsumowanie:
Autor: Charlotte Link
Tytuł: Echo winy
oprawa: miękka
Wydawnictwo: Sonia Draga, data wyd. 2013
Ocena Czytanie uszczęśliwia: 8/10
Książkę można nabyć TU


niedziela, 23 lutego 2014

Henning Mankell, Powrót nauczyciela tańca

Już czytając prolog wiedziałam, że to będzie „to”. Tematyka drugiej wojny światowej, faszystowskich Niemiec – mocno wdarła się do moich czytelniczych podbojów. Wiedziałam, że wszystko to będzie miało swój oddźwięk w dalszej części książki – i miało. Mankell wprowadzając nas w świat tego kryminału daje nam też pewną lekcję – poznajemy, zapewne tylko częściowo, problem nazizmu w społeczeństwie szwedzkim. Mimo że cała historia to fikcja, sam autor na koniec książki w słowie do czytelnika mówi, że w książce znalazło się i trochę realnego świata i według mnie jest to w dużej mierze właśnie sprawa nazizmu, przedstawionego jako istniejący obecnie problem w tym kraju. 

Główny bohater tej książki to policjant, Stefan Lindman, którego poznajemy w dniu, w którym dowiaduje się, że jest chory na raka, a wcześniej też w gazecie znajduje informację o śmierci swojego dawnego kolegi  z pracy. Może słowo kolejki nie oddaje prawidłowo ich relacji, ale osoby, która wprowadzała go na początku w tajniki pracy policjanta. Wcześniej poznajemy też przyczynę, a nawet moment śmierci Herberta Molina – emerytowany funkcjonariusz policji zostaje zamordowany - zachłostany na śmierć we własnym domu, kryjącym się na odludziu w lesie. Lindman chcąc zapomnieć o chorobie udaje się w miejsce morderstwa, interesuje się całą sprawą, a następnie nieoficjalnie zostaje włączony do śledztwa. Cały jego przebieg jest przeplatany rozterkami chorobowymi Lidmana, który zatraca się w nim, zapominając o sobie, czy swojej partnerce, która w tym czasie jest zupełnie odstawiona przez niego na tor boczny. W międzyczasie pojawia się drugie ciało – sąsiada Molina. Co w tym wszystkim jest najlepsze w połowie książki poznajemy mordercę Herberta Molina i częściowo widzimy całą sprawę jego oczami. Poznajemy motywy jego działań i coś, co może zahaczać nawet o spowiedź mordercy. Jeszcze się nie spotkałam by aż tak otwarcie poinformować czytelnika, kto zabił, co jest clou całej tej sprawy. W pewnym momencie on sam szuka winnego drugiego zabójstwa – okazuje się bowiem, że oba morderstwa nie są połączone osobą zabójcy, są połączone zupełnie innym wątkiem. By go odkryć zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję. 

Całość ma jednolitą strukturę, którą pochłania się bardzo płynnie. Do połowy książki miałam wrażenie, że choć szybko się czyta, to w przeczytanych stronach nie widać efektu. Gdy przekroczy się połowę, książka biegnie do końca bardzo szybko i miałam to uczucie dobiegania do rychłego końca, choć wcale nie miałam na ten koniec ochoty. Tę książkę bowiem chciałoby się czytać dużo dłużej. Wątki historyczne idealnie wkomponowane są w wątki aktualne, a wszystko mocno współgra z fikcją. Jestem pod wrażeniem takiego połączenia, które nie przytłacza, a jest wręcz lekkie i pozwala w trakcie czytania zastanowić się nad danymi aspektami akcji. W dodatku opisy są tak skonstruowane, że czytelnik odczuwa dużo mocniej emocje związane ze śledztwem, ale też poczucie strachu związane z rozterkami chorobowymi bohatera. Nie brakuje oczywiście zaskakujących zwrotów akcji i sytuacji, w których odkłada się na chwilę książkę i myśli sobie, czasami mówiąc: o jaaaaaa. Ja tak miałam i jestem pewna, że niejeden czytelnik, który sięgnie po Powrót nauczyciela tańca Mankella tak uczyni. Dla sympatyków kryminałów według mnie jest to pozycja obowiązkowa. 

Podsumowanie:
Autor: Henning Mankell
Tytuł: Powrót nauczyciela tańca
oprawa: twarda
Wydawnictwo: W.A.B., data wyd. 2011
Ocena Czytanie uszczęśliwia: 10/10
Książkę można nabyć TU


czwartek, 6 lutego 2014

Książka miesiąca: styczeń - Małżeństwo we troje

Długo biłam się z myślami, która książka była lepsza - Larsson i Zamek z piasku, który runął czy Schmitt i jego Małżeństwo we troje. W końcu padło jednak na tą drugą (recenzja tu). Opowiadania Schmitta bardzo mocno poruszają nie tylko wyobraźnię, ale i uczucia i myślę, że to głównie zaważyło na decyzji. Naprawdę polecam tę pozycję, jak i twórczość samego Schmitta. Larssona z kolei reklamować chyba nie muszę, prawda? ;)
KSIĄŻKA STYCZNIA - ERIC EMMANUEL SCHMITT, MAŁŻEŃSTWO WE TROJE