czwartek, 6 lutego 2020

Styczeń 2020 - czytelnicze podsumowanie


Postanowiłam wracać powoli do pisania. Czasu nie mam jednak dużo i mimo chęci, od początku miałam obawy, co do częstotliwości. Postanowiłam chociaż w kilku zdaniach zawierać to, co przeczytałam w ciągu danego miesiąca. Stąd to podsumowanie. W styczniu nie poszalałam, ale i tak jestem zadowolona. Mój czytelniczy miesiąc wyglądał następująco:

1. Bernard Minier - Na krawędzi otchłani


Początek roku był ciężki. Nie tylko ze względu na ogrom pracy, ale też ze względu na tę książkę. Byłam załamana i chyba nadal jestem, bo zupełnie mi ona nie podeszła. Kocham Miniera, ale "Na krawędzi otchłani" nie jest dla mnie. Najwyższe technologie, mega mózgi, chińskie gigafirmy informatyczne, sztuczna inteligencja, roboty i inne... To nie moja bajka. Musiałam robić sobie przerwy od tej książki. Gdy do niej wróciłam, wcale łatwiej nie było, a wszystko rozkręciło się tak naprawdę na koniec.

2. Jacek Galiński - Kółko się pani urwało
  
Mój przerywnik w trakcie czytania Miniera. Książkę chłonie się raz dwa, jest zabawna, lekka i taka do poczytania i "odmóżdżenia się". Pani Zofia jest wkurzająca, egocentryczna, ale słodka zarazem. Ogólnie rzecz biorąc, jest to bardzo skomplikowana postać z wieloma przygodami na koncie. Momentami są one trochę absurdalne, ale w końcu to książka, a w dodatku komedia. W rzeczywistości takie babcie są bardzo irytujące i podnoszą ciśnienie, a Zofia w czytelniku budzi tylko pozytywne emocje. Z niecierpliwością czekam, aż będę mieć drugą część, bo ciekawa jestem dalszych jej przygód.

3. Simon Beckett - Niespokojni zmarli

To jest mój styczniowy strzał w dziesiątkę. Wróciłam do Becketta po dłuższej przerwie, ale to dlatego, że on też długo nic nie pisał, ja troszku o nim zapomniałam, ale teraz moja miłość do niego wróciła ze zdwojoną siłą. Jestem zakochana w tym, jak on opisuje to wszystko, co dzieje się z truposzkami, jakie reakcje zachodzą, procesy gnilne, robactwo wżerające się w trupka itd. W połączeniu z fabułą - poezja, choć nie dla ludzi o słabych nerwach, bądź żołądkach. Dla mnie bomba. Jego książki będę wciskać każdemu, a serię z antropologiem Davidem Hanterem polecam zacząć od początku - od Chemii śmierci. Mimo że "Niespokojni zmarli" mają ciut ponad 500 stron - łyka się to raz dwa, bo oderwać się od książki nie idzie.

4. Simon Beckett - Zapach Śmierci

Nie mogłam, mając kolejną część serii z Davidem Hunterem, sięgnąć po coś innego. Z książki do książki przechodzi się automatycznie, choćby nie wiadomo, co również czekało na czytanie. I w tym przypadku się nie zawiodłam. Beckett jest mistrzem opisów, utrzymywania poziomu napięcia i jakości pisania przez wszystkie części tej serii. Żadna w mojej ocenie nie odstaje. W tym wypadku mamy do czynienia z zagadkami starego, niedziałającego już szpitala, którego budynek jest przeznaczony do rozbiórki, ale jednak historia wychodzi z niego na światło dzienne. Oczywiście tą historią jest truposzczak i to nie jeden. Wątki poboczne, nie wbijają się znacznie w ten główny, są świetnym przerywnikiem. Dla mnie bomba!

5. Max Czornyj - Rzeźnik

Mocna pozycja dla ludzi o nerwach silnych jak stal i nie bojących się krwi, czy rozczłonkowanych ciał. Książka działa na wyobraźnię i to jest jej zdecydowanym plusem. Poznajemy historię - prawdziwą - rzeźnika z Niebuszewa, w dodatku przedstawioną w bardzo obrazowy sposób. Pierwszoosobowa narracja pozwala mieć wgląd w wydarzenia nie od strony obserwatora, ale samego bohatera. To sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko, przesuwa się przez wydarzenia gładko i czeka się na to, co będzie ponownie. Polecam, ale to rzeczywiście tylko tym, którzy dadzą radę z kilkoma drastycznymi opisami.

2 komentarze:

  1. Nie znam tych książek. Mi w styczniu udało się przeczytać tylko dwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z powyższych polecam szczególnie Becketta i polskich autorów.
      U mnie też bez szału, ale zawsze dobre dwie niż żadna :) A jakie konkretnie czytałaś?

      Usuń